|
My lwy Forum istaniało do roku 2008. Zostało zniszczone przez spamerów i próbowało powstać,lecz nie udało sie.Dziekuje wszystkim, ktorzy tu pisali...
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maroko
Lew
Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 1010
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: lol
|
Wysłany: Wto 20:50, 11 Kwi 2006 Temat postu: Opowieść Kavara i Maroko |
|
|
Będziemy pisać to na zmianę :
Była noc.Dwie lwice spały pod drzewem-Vitri i Roksana.Odok Vitri leżały dwie malutkie lwiczki.
Jedna miała sierść kremowo- białą, a druga brązowo-żółtą.Nie chciały spać, wolały się bawić.Vitri w końcu się obudzilła i nakarmiła córki.
-Wiesz już, jak je nazwiesz?-Zapytała Roksana, lwica o niebiesko-białej sierści.
-Bardzo podoba mi się imię Fleur.
Imię to dostała kremowa lwiczka.
-A ta druga?
-Nie wiem jeszcze-odrzekła Vitri.
-Maroko?
-Przecież to jest nazwa panstwa!
Lwiczka dostała imię Maroko.
Mijały miesiące.Lwiczki dorosły.Pewnego dnia, lwy ze złej ziemi zaatakowały.Wszyscy musieli się rozdzielić.Maroko i Fleur pobiegły przed siebie.
Rozdzieliły się.Maroko myślała, że jej ojciec, matka, ciocia, siostra zginęli.Każdą noc spędzała w innym miejscu, cały czas szukała innych lwów.
Był słoneczny dzień.Zmęczona Maroko szła ostatkiem sił.Matka nie zdążyła jej nauczyć dobrze polować, dlatego jedzenie zdobywała raz na tydzień.
Nagle doszła do wodopoju i..w końcu dostrzegła dużą grupę lwów.Bała się."Może mnie nie polubią?Może uznają mnie za wroga?"-Myślała.
Po godzinie obserwowania lwów wypatrzyła kogoś znajomego..
-Mamo!-Krzyknęła biegnąc do lwicy.
-Maroko?Czy to ty?-Vitri nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Była tam też Roksana.
Po czułych powitaniach z matką i ciocią Maroko zaczęła poznawać innych.W końcu zadomowiła się tam i nareszcie poczuła jak w domu.
Niestety, nigdzie nie pozostaje się na zawsze. Całe, wielkie stado lwów musiało się przenieść w inne miejsce.Wędrowały wiele dni, aż w końcu znalazły nowe miejsce.
- Daishi? -zapytał lwicę jej partner Flint
- Nie, może lepiej Uller? -zaproponowała Szetobi
- Nie, to nie pasuje. Może Kavar?
- Podoba mi się -odparła -od dziś masz na imię Kavar
Nowonarodzone lwiątko otworzyło oczy. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyło była wielka lwica o żółtym umaszczeniu i niebieskich oczach. Drugą był lew z wielką rudą grzywą i czerwonymi oczami. Mały rozglądał się z
zaciekawieniem po jaskini w której się znajdował. Jeszcze nie wiedział co go czeka w przyszłości...
<minęło parę tygodni>
- Chodź synu -powiedział Flint -dzisiaj się dowiesz wielu rzeczy o obowiązkach, które czekają cię jako przyszłego przywódcę stada.
Lwiątko pobiegło za swoim ojcem. Szli długo po terenach należących do swojego stada i rozmawiali.
- Popatrz, mój synu, to wszystko będzie kiedyś... zniszczone -dokończył z ponurą miną
- Ale czemu? -lwiątko było wyraźnie zaskoczone.
- Hieny. Na tych ziemiach jest ich wystarczająco dużo, aby stanowiły dla nas zagrożenie. Jako przywódca jesteś odpowiedzialny za dobro reszty swojego stada, które z kolei polega na twojej sile, odwadze i mądrości. Lider jest zawsze
pierwszy w każdym rozpaczliwym ataku i ostatni w każdym rozpaczliwym odwrocie. Kiedyś mnie zabraknie, a wtedy ty zostaniesz nowym przywódcą.
- Nie bój się tato, obronię cię przed hienami -powiedział Kavar
- Chodź tu urwisie!- zaśmiał się Flint i zaczął bawić się z synem.
W ciągu następnych miesięcy Kavar uczył się podstaw polowania, zasad panujących w stadzie i jego matka Szetobi urodziła kolejne lwiątko, które zostało nazwane Ozar. Odtąd Kavar, będący już nastolatkiem i jego młodszy brat
stanowili nierozłączny duet. Oczywiście byli też zwykłym rodzeństwem kłócącym się i walczącym z byle powodu.
<łup> -Ała, za co? -krzyknął Ozar masując sobie czoło
- Za jajco, nadepnąłeś mnie na ogon -odparł beztrosko Kavar –uważaj następnym razem
-Walczymy! –zawołał lewek i rzucił się starszemu bratu na grzbiet
- Ratunku! Młodszy brat mnie bije!!
I tak całe dnie spędzali na zabawie. Aż pewnej nocy...
Stado spało w swojej jaskini, a Flint czuwał nad bezpieczeństwem. Nagle...
- Pobudka, wstawać!! Hieny tu idą, całe gromady! -krzyczał
- Hieny? -potoczyło się po jaskini- Szybko wstawać, trzeba walczyć!
- Kavar, zostań tu i pilnuj Ozara -rozkazał lew
- Tato, przecież mogę walczyć z hienami!
- W żadnym wypadku! Masz słuchać ojca! -dodał głosem nietolerującym sprzeciwu
Z pola dało się już usłyszeć skowyty rannych hien przeplatanych z rekami bólu lwów. Walka zdawała się dłużyć w nieskończoność. Nagle lwiątka zobaczyły jak przed jaskinią upadła Szetobi z hieną gryzącą ją w kark
- Mamo! -krzyknęło lwiątko i rzuciło się w stronę hieny
- Ozar! Nie ruszaj się z miejsca! -zawołał Kavar, ale nim zorientował się co robi, biegł już za bratem
- Hej ty! Odwal się od mojej mamy! -mały lewek stanął naprzeciw hieny
- Spadaj szczeniaku, zanim ci... -nie dokończyła, bo w tym momencie Kavar wyskoczył zza brata z wyciągniętymi pazurami i wyszczerzonymi kłami, i potężnym uderzeniem przewrócił hienę. Wściekły padlinożerca podniósł się i
ruszył w taniec śmierci z lwem.
- Dzieci... uciekajcie... już wszystko stracone- wydyszała Szetobi słabym głosem -nie ma już dla nas nadziei
- Nie opuszczę cię! -załkał Ozar
W tym momencie powietrze przeszył przeraźliwy hieni skowyt. Ozar odwrócił się i zobaczył jak jego brat przegryza padlinożercy gardło. Zwierzę padło na ziemię i drgało przez kilka sekund, po czym znieruchomiało -już na zawsze
- Wielki bracie, musimy stąd uciekać! -mały pociągnął Kavara za sobą
- Zaraz, a... -zaczął, ale zobaczył grupę hien rzucające się za nimi w pogoń.
Dwa lwiątka długo uciekały przed prześladowcami. Nie zauważyły nawet, jak wpadły w głębokie koryto wyschniętej rzeki. Kavar upadł na jeden kamień, potem drugi i trzeci. Po czym przestał liczyć, bo odleciał do krainy gdzie nie ma
hien. I gdzie nie biją...
Gdy już się obudził, słońce było już niemal w zenicie. Kavar rozejrzał się wokoło nieprzytomnym wzrokiem i zorientował się, że jego brata nigdzie nie ma.
- Ozar? OZAR!!! -nawoływał małego
- Widzieliśmy całe zajście -odezwały się ptaki siedzące nieopodal -udało ci się przeżyć
- Ale rodzice... Ozar -zacisnął łapy w bezsilnej złości
- Twoja rodzina żyje... z pewnego punktu widzenia
- Z pewnego punktu widzenia? -zdziwił się
- Tak, nauczysz się że wiele prawd o tym świecie zależy od naszego punktu widzenia. Ale życie musi toczyć się dalej, a ty możesz zginąć w tym miejscu. Idź w kierunku zachodzącego słońca, a dotrzesz do swoich
- Do mojego stada?
- Nie, innego skupiska lwów -powiedziałby ptaki i odleciały
Kavar poszedł we wskazanym kierunku, w końcu nie miał nic do stracenia. Szedł i szedł, aż następnego dnia popołudniu zobaczył w oddali wielką skałę i wiele lwów w jej pobliżu. Młody lew zbliżając się zauważył, że wszyscy przerwali
swoje zajęcia i patrzą się na niego. Kavar niepewnie zaczął stawiać następne kroki. Wtem wyszła mu naprzeciw dorosła lwica.
- Witaj nieznajomy! Widzę, że nie jesteś stąd. Czy twoi rodzice nie będą się o ciebie martwić? -zapytała
- Nie mam rodziny... już nie. Jestem sierotą.
- Och... my możemy zostać twoją nową rodziną. Mam na imię Sarafina i jestem ciocią każdego, kto o to poprosi.
- Bardzo chętnie... ciociu -odpowiedział młody lew
- Oto mój świeżo upieczony siostrzeniec! -Sarafina zaprezentowała Kavara stadu
- Nowy siostrzeniec? Czy ja o czymś nie wiem? -zapytała inna lwica
- To jest Semia -powiedziała Sarafina do Kavara -nie podpadnij jej, bo ma tutaj duży autorytet. A teraz chodź przedstawię cię komuś w twoim wieku.
- Oto Maroko -pokazała na młodą lwicę z ciemną sierścią -i jej przyjaciółka Vikka. Mam nadzieję że się polubicie -i odeszła do reszty stada
- Eem... cześć, jestem Kavar -zaczął niepewnie
- Cześć! -odpowiedziały -pobawisz się z nami?
- Czemu nie...
- Łap mnie! -Maroko pociągnęła Vikkę za ogon i zaczęły się gonić po jaskini
- Ok... -Kavar skoczył -Mam cię! -zawołał przewracając Vikkę na plecy, ale został szybko przez nią przewrócony i teraz lwica górowała
- Twarda jesteś -odparł młody lew
- A ty zawsze dajesz się tak rozłożyć? -zapytała
- Nie, słabo się czuję... bardzo chce mi się pić
- Maroko, może pokażesz Kavarowi wodopój? -zapytała przyjaciółkę
- Nie ma sprawy. A ty nie idziesz?
- Nie, położę się wcześniej -odparła Vikka
I tak młodociane lwy udały się na przechadzkę nad wodopój
- Jesteś z daleka? -zapytała Maroko
- Tak, ze wschodu -odpowiedział Kavar
- Jakie wiatry cię tu przywiały?
- Niepomyślne. Moja rodzina została zaatakowana przez hieny. Tylko ja przeżyłem.
- Bardzo mroczna przeszłość, ale nie martw się, nadejdą lepsze dni -uśmiechnęła się
*Czemu ona uśmiecha się do mnie w ten sposób* -pomyślał *I dlaczego mnie pociesza?*
Wreszcie dotarli nad jeziorko i Kavar mógł zaspokoić pragnienie.
- Czysta, orzeźwiająca, wspaniała! -ucieszył się
Maroko także się napiła, ale wyraźnie zmarkotniała.
- Co się stało? -zapytał
- Chodzi o mnie... -powiedziała -wszyscy inni mają swoją drugą połówkę, a ja jestem sama... Chodź pokażę ci fajne miejsce
- Ale jakie? -zapytał *I co miała na przedtem na myśli?*
- Zobaczysz -powiedziała i pobiegła
Nie minęło wiele czasu, jak oboje dotarli nad niewielką skałę.
- Popatrz jak fajnie widać tutaj zachód słońca -Maroko wskazała na zachodzące słońce
- Rzeczywiście piękne -odparł Kavar
- Kavar, chciałam cię zapytać o to wcześniej, ale nie mogłam się zdobyć na odwagę... -zaczęła niepewnym głosem - Czy zostałbyś... moim lwem?
Te słowa przeszyły na wylot umysł Kavara
- A czy ty zostałabyś moją lwicą? -zapytał
W odpowiedzi Maroko uśmiechnęła się, podeszła bardzo blisko Kavara i liznęła go w policzek. Młody lew zaskoczony przytulił lwicę, po czym oboje zaczęli się gonić po sawannie.
- O rany, już tak późno?! -zdziwił się Kavar, spoglądając na gwiazdy
- Lepiej wracajmy, bo Semia nas zamorduje -dodała Maroko
Po czym udali się w drogę powrotną...
- Lojalnie cię uprzedzam, jeżeli jeszcze raz nazwiesz mnie ciocią, to cię wypatroszę!
- To tylko propozycja, cio...
Nocną ciszę rozdarł przeraźliwy wrzask. Z jaskini w Lwiej Skale wypadli kolejno: nastoletni lew, a zaraz za nim dorosła lwica z żądzą mordu w oczach. Oba lwy biegły bardzo szybko, a emocje pozwalały im osiągnąć jeszcze większą
prędkość. Nagle lew zobaczył drzewo i wskoczył na nie. Lwica zaryczała najgłośniej jak potrafiła, po czym zaczęła krążyć wokół pnia.
- Kavar, natychmiast złaź z tego drzewa! -krzyknęła -ciocia Semia zamierza rozszarpać cię na strzępy!
- Nie zejdę! -odpowiedział
- Złaź!
- Nie!
- Więc idę po ciebie -oznajmiła ze złośliwym uśmieszkiem, po czym zaczęła wspinać się na drzewo.
- Ciociu... to znaczy chciałem powiedzieć Semiu, chyba nie zrobisz mi krzywdy? -zapytał cofając się na koniec gałęzi
- Ależ nie, tylko pomęczę cię trochę odrywając a to uszko, a to nóżkę... -nie dokończyła, bo w tym momencie gałąź załamała się pod wspólnym ciężarem dwóch lwów.
Teraz Semia miała Kavara jak na dłoni. Lwica skoczyła i przygniotła swoim ciężarem młodego lwa. Kavar poczuł jak Semia jedną łapą przytrzymuje jego gardło, a drugą wyciąga pazury i szykuje się do uderzenia.
- Semia, wystarczy, zostaw go! -rozległ się w ciemności znajomy głos
- Nie mieszaj się do tego. To nie twoja sprawa Sarafino -warknęła lwica
- Jeżeli tkniesz mojego siostrzeńca, to będziesz miała ze mną do czynienia!
- Niech ci będzie. Ale jeszcze z nim nie skończyłam! -odeszła
- Mówiłam ci abyś uważał na to, co mówisz do Semii
- Przepraszam, myślałem że zgodzi się zostać moją ciocią (lol -przyp. autora) -wyjąkał Kavar
- Wracajmy do jaskini. Miałeś ciężki wieczór.
Kavar wrócił do jaskini, położył się koło Maroko i zasnął. Nagle obudził się. Wszystko wokół stało w płomieniach, a niebo było krwistoczerwone. Lew zobaczył grupę hien biegnących w jego kierunku. Kavar przybrał postawę bojową,
ale gdy padlinożercy mieli uderzyć, przeniknęli przez niego. Nagle usłyszał za sobą ryk bólu. Kavar odwrócił się i zobaczył swojego ojca Flinta ginącego od kłów i pazurów. Z innej strony hieny zabijały jego matkę. Zobaczył także
śmierć Ozara. Nagle wszystkie hieny zaczeły iść w stronę Kavara, otaczając go.
- Teraz twoja kolej! -rozległo się kilkadziesiąt głosów
Kavar gwałtownie podniósł się z ziemi. Wszystkie hieny zniknęły, a on sam znajdował się w tej samej jaskini, w której zasnął. Wyszedł po cichu na zewnątrz i przysiadł na szczycie Lwiej Skały. Wpatrywał się w gwiazdy i rozmyślał. Nagle
usłyszał za sobą szmer. Odwrócił się i zobaczył, że z ciemności wyłoniła się jego partnerka. Maroko usiadła obok Kavara i przytuliła się do niego
- Co się stało? -zapytała -wyglądasz na zmartwionego
- Nie wiem czy chciałbym o tym mówić
- Mnie możesz powiedzieć, pomogę ci -odpowiedziała z błyskiem w oku
Kavar uśmiechnął się do niej. Już kiedyś widział u niej ten błysk. To bylo wtedy, gdy zapytała go o to, czy zostanie jej lwem. Postanowił opowiedzieć jej cały sen.
- Przeszłość odcisnęła na tobie głębokie piętno -powiedziała -ale jeśli chcesz żyć normalnie, musisz zostawić to za sobą.
- To nie takie proste. -odpowiedział -czuję... że muszę tam wrócić.
- Oszalałeś? Hieny cię zabiją! -powiedziała drżącym głosem -nie chcę cię stracić, nie wiem co zrobię bez ciebie.
- Zrozum, moje miejsce jest na ziemii mojego ojca. Teraz rządzą tam hieny. Tak dalej być nie może.
- Więc pójdę z tobą -zaproponowała
- Nie, to zbyt niebiezpieczne! -powiedział Kavar -ja też nie chcę cię stracić, bo jesteś jedyną bliską mi osobą na tym świecie -wyjaśnił, po czym przytulił lwicę
- Jest już bardzo późno, wracajmy do reszty.
- Zgoda
Młode lwy wracając do swojego legowiska, nie zauważyły tajemniczej sylwetki znikającej w mroku. Gdy Maroko obudziła się następnego ranka, spostrzegła że Kavara nie ma w jaskini. Zaniepokojona poszła nad wodopój, ale tam też
go nie było. Ze złym przeczuciem pobiegła z powrotem do jaskini. Pierwszymi lwicami jakie napotkała była Aichi dyskutująca o czymś z Foniką.
- Nie widziałyście Kavara? -Maroko zapytała
- Nie było go z tobą? -zapytały
- Och nie... Kavar jest w niebezpieczeństwie, musicie mi pomóc go odnaleźć, bo jak coś mu się stanie, to sobie tego nie wybaczę!
- W jakim niebezpieczeństwie? O czym ty mówisz? -zapytała Fonika
- Udał się w drogę powrotną na swoją ziemię -odpowiedziała Maroko słabym głosem
- Na wschód? -zapytała Aichi -przecież mówił, że są tam stada hien
- Musimy do przyprowadzić z powrotem, zanim Sarafina się zorientuje, że go niema -powiedziała Maroko
- Mógł wyruszyć wiele godzin temu -zauważyła Aichi
- Więc im szybciej wyruszymy, tym szybciej go dogonimy
Trzy lwice wybiegły z jaskini i zaczęły przemierzać sawannę w poszukiwaniu Kavara, nieświadome iż jego śladem podążył przed nimi ktoś jeszcze...
Los zbawienia,
cnót zasługi,
przeciw mnie są teraz,
w mej słabości
albo woli,
wspierały mnie nieraz.
A więc teraz,
nie mieszając,
uderzajcie w struny
i użalcie się nade mną,
ofiarą fortuny.
Gdu tylko Maroko zasnęła, Kavar po cichu wstał i wyszedł w jaskini w Lwiej Skale. Gdy tylko oddalił się od niej zaczął biec. Biegł bardzo długo, kierując się na swoje rodzinne ziemie. W końcu, koło południa, wyczerpany położył się w
wysokiej trawie i zasnął.
W tym samym czasie Maroko obudziła się. Wciąż miała w pamięci rozmowę z poprzedniej nocy. Miała nadzieję, że Kavar zostawi przeszłość za sobą. Jednak jej lew postąpił inaczej- zdecydował się na nierówną walkę z hienami. Młoda
lwica poprosiła swoje przyjaciółki Fonikę i Aichi o pomoc w poszukiwaniach.
- Szukamy go już od wielu godzin -powiedziała Aichi -może powinniśmy sobie odpuścić?
- Maroko, powiedz mi jedno: czy on jest tego warty? -dodała Fonika
- Dla mnie najbardziej na świecie -odcięła się lwica
- Już jest południe, a my nadal nie mamy żadnego śladu -zauważyła Aichi
- Szukamy, aż znajdziemy -powiedziała Maroko i ruszyła dalej
- Jest, czuję go! -zawołała Fonika
- Gdzie?
- Tam, w tamtych wysokich trawach -wskazała
Przyjaciółki pobiegły razem we wskazanym kierunku. Znalazły go- spokojnie śpiącego. Maroko rozpromieniła się, ale po chwili radość ustąpiła miejsca lodowatej obojętności.
- Zostawcie mnie z nim samą -zwróciła się do Foniki i Aichi -muszę załatwić z nim jedną sprawę. Wracajcie do domu.
Gdy odeszły, lwica podeszła do Kavara i zaczęła go budzić.
- Kavar, mój lewku, obudź się -szepnęła mu do ucha
- Co się dzieje? -zapytał półprzytomnym głosem -Maroko?! Mogę ci wszystko wyjaśnić...
W odpowiedzi został uderzony.
- Jak mogłeś mi to zrobić? -zapytała lwica ze łzami w oczach -umierałam ze strachu.
- Przepraszam cię... ale to mój obowiązek względem rodziny -wyjąkał
- Więc idę z tobą! -powiedziała stanowczo
- Zdajesz sobie sprawę, że to niebezpieczne? Że możemy nie wrócić z tamtąd żywi?
- Obiecałam ci, że zawsze będę przy tobie. Nie zamierzam zmieniać mojej decyzji.
- Ale... -zaczął
- Ciii... -Maroko przyłożyła łapę po pyszczka Kavara -wystarczy już.
Kavar przytulił jej głowę do swojej piersi, tak że Maroko czuła uspokajający rytm bicia jego serca. Czuła się taka spokojna. Chciała, by ta chwila trwała wiecznie.
- Powinniśmy już ruszać, jeżeli chcemy dotrzeć na miejsce przed zmierzchem -powiedział w końcu
- Po ciemku będzie trudniej nas dostrzec, to przecież jasne! -uśmiechnęła się
- Nie ma już odwrotu -zauważył lew
- A więc do dzieła!
I udali się w dalszą drogę. W tym samym czasie, tajemniczy kształt udał się za lwami. Wieczorem dotarli na miejsce. Odór śmierci był obecny w powietrzu. Ale w pobliżu nie było widać żadnej hieny.
- Gdzie one się podziały? -zapytał Kavar -wygląda na to, że się stąd wyniosły jakiś czas temu
- Albo siedzą w twojej dawnej jaskini -zauważyła Maroko
- Więc chodźmy tam
Mniej więcej po pół godzinie dotarli na miejsce. Ostatnie kilkaset metrów lwy przebyły skradając się. Zaczęły iść przy ziemi kontrolując każdy kolejny krok. Po wejściu do środka okazało się, że nikogo w niej nie ma
- Głupcy, wpadliście w moje sidła -rozległ się za nimi donośny głos
Lwy odwróciły się. U wejścia stała ciemna sylwetka lwicy i małej lwiczki. Gdy weszły głębiej Kavar rozpoznał je.
- Zaraz, chyba was znam -zwrócił się do dorosłej lwicy -Ty jesteś Bambi, a ta mała to pewnie Semiczka?
- Zgadza się, a ty i ona jesteście pomiotami Lwiej Skały
- Odwołaj to! -krzyknęła Maroko -Za to ty jesteś wygnańcem. Widzieliśmy jak Semia wyrzuciła cię ze stada. I Semiczkę również.
- Dokładnie -uśmiechnęła się szczerząc kły -dlatego poprzysiągłam sobie zabić każdego wychowanka Lwiej Skały. A Semię na końcu.
- Ale dlaczego zamieszałaś w to Semiczkę? -zapytał Kavar
- Bo już w momencie w którym się pojawiła na Lwiej Skale została odtrącona. Dlatego zaopiekowałam się nią, a jednocześnie poprosiłam, aby dla mnie szpiegowała. Poznała twoją przeszłosć, a także twoje relacje z nią -wskazała na
Maroko -może tego nie zauważyłeś, ale podsłuchała waszą rozmowę ubiegłej nocy, ukryta w załomie skalnym.
- A co się stało z hienami?? -zapytał -miały tu być całe stada
- Odeszły z nieznanych mi powodów -powiedziała lwica wyciągając pazury -teraz zginiecie. Najpierw twoja Maroko, a potem ty.
- Nigdy! -Kavar zjeżył sierść, wyciągnął pazury i sprężył się do skoku
Skoczył na Bambi, ale lwica z łatwością uderzyła go łapą, zanim zdołał ją dosięgnąć. Młody lew błyskawicznie się podniósł i ponowił natarcie. Tym razem lwica zwinnie odskoczyła. Gdy Kavar wylądował, Bambi wskoczyła za jego
plecy i potężnym uderzeniem zwaliła go z nóg, po czym przewróciła na grzbiet i uderzała raz jedną, raz drugą łapą.
Maroko, która do tej pory stała sparaliżowana strachem, przyglądając się tej walce, na widok licznych obrażeń jakie otrzymał jej lew, rzuciła się na dorosłą lwicę. Całym ciężarem swojego ciała zrzuciła lwicę z Kavara, po czym
doskoczyła do niej i z całej siły zwarła szczęki na jej karku. Bambi silnym uderzeniem niemal pozbawiła Maroko przytomności. Młoda lwica podniosła się, wyciągnęła pazury i uderzyła Bambi z całej siły. Na pysku lwicy powstały trzy
głębokie cięcia.
- Szykuj się na śmierć -powiedziała zlizując krew z pyska
- Nie dopóki nie powiem tu ostatniego słowa! -rozległ się głos u wejścia jaskini
Lwica odwróciła się w tamtym kierunku i zobaczyła Sarafinę
- Sarafina! -krzyknęła
- Bambi! -odpowiedziała lwica, po czym skoczyła na przeciwniczkę.
Dwie lwice zwarły się w mocarnym uścisku. Raz po raz uderzały się, gryzły, drapały i rzucały na ściany jaskini. Sarafina, wypoczęta, zaczęła zyskiwać przewagę. Przycisnęła Bambi do ziemi, po czym zaczęła ją dusić łapą. Lwica stawiała
coraz słabszy opór. Oddychała coraz wolniej, a rany coraz bardziej dawały o sobie znać.
- Nie! -rozległ się głos lwiątka. Sarafina odwróciła głowę i zobaczyła Semiczkę stojącą przy Bambi -nie zabijaj jej, bo to dla mnie jedyna bliska osoba.
- Ale chciała zabić nas -powiedziała Maroko liżąc rany
- Ona ma rację, nikt nie zasługuje na śmierć -odpowiedziała Sarafina -bądzmy od niej lepsi, okażmy jej litość.
- Dziękuję wam! -krzyknęła uradowana Semiczka i zaczęła wylizywać rany przybranej matki.
- Nie mamy tu nic więcej do roboty -powiedziała Sarafina -pomóż Kavarowi wstać i zabierajmy się stąd.
Maroko podeszła do lwa i napierając na niego, pomogła mu wstać. Miał liczne zadrapania i kulał na tylną łapę, ale był szczęśliwy.
- Maroko... jesteś bardzo dzielna. Nie wiem, czy przeżyłbym gdyby nie twoja pomoc.
- Drobnostka, przecież zrobiłeś to samo dla mnie.
Trzy lwy udały się w drogę powrotną na Lwią Skałę.
Nadeszła noc.Kavar nie mógł przestać myśleć o swojej rodzinie.
"Muszę tam iść jeszcze raz!"- myślał.
Próbował zasnąć, ale nie udawało mu się to, więc wyszedł z jaskini.Patrząc w gwiazdy rozmyślał , czy wrócić tam, czy nie.Coś mu kazało iść, coś go ciągnęło do tamtego miejsca.
W końcu zasnął. Rano obudziła go Maroko.
-Czemu nie spałeś w jaskini?-Zapytała
-Tak jakoś wyszło...-Odparł Kavar
Opowiedział jej o swoich rozmyślaniach.
-Mogę z tobą iść jeszcze raz.
-Myślałem, że już nie będziesz chciała i że będziesz próbowała mnie od tego odwieść...
-Tobie nie warto się sprzeciwiać, i tak postawisz na swoim.Ale musimy wyruszyć jutro.
-Właściwie, to czemu nie...Pójdziemy jutro.
Maroko i Kavar poszli nad wodopuj.Kavar zasnął.Maroko rozmawiała z innymi. Zrobiło się ciemno i wszyscy szli do jaskini.Maroko z trudem obudziła Kavara.Weszli na lwią skałę.Wszystkie lwy już spały,
a oni rozmawiali o wyprawie.
Kavar obudził swoją lwicę bardzo wcześnie.Wszyscy jeszcze spali.Kavar i Maroko po cichu wymknęli się z Lwiej skały.Szli parę godzin.
Tymczasem na Lwiej skale szukała ich Sarafina.
-Matko, znowu uciekli!!
-Znowu?-Spytała Fonika-Już nie mam siły, żeby ciągle ich szukać!
Maroko i Kavar byli już na miejscu.Weszli do jaskini.Byli pewni, że Bambi już się tam nie pojawi.
-Kiedy spotkalismy te lwice, widziałem w cieniu jeszcze kogoś.Jakiegoś lwa...-Powiedział Kavar
-Poszukajmy go-szepnęła Maroko
Lwy zaczęły szukać.Za jaskinią był las.A raczej jego pozostałości.Teraz wyglądał , jakby kiedyś zniszczył go pożar.Obok była mała jaskinia.ZAjrzeli do niej.
C.D.N
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kavar
Przywódca stada
Dołączył: 09 Kwi 2006
Posty: 168
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: Lwia Ziemia/Cieszyn
|
Wysłany: Śro 21:24, 12 Kwi 2006 Temat postu: |
|
|
To, co zobaczyły dogłębnie nimi wstrząsneło. Na podłodze lezała martwa Bambi. Na ciele miała liczne rany, a jej gardło było przegryzione.
- Kto mógł to zrobić? -zapytał Kavar -nie wierzę, że Sarafina tu wróciła
- Nigdzie nie widzę Semiczki -odpowiedziała Maroko -może to ona?
- Niemożliwe, jest za młoda. Przecież Bambi walczyła z nami i Sarafiną. Nikt mi nie wmówi, że zabiło ją lwiątko.
- Tak się składa, że to nie lwiczka. Ta lwica swoją obecnością kalała ziemię mych przodków -rozległ się lwi głos.
Maroko i Kavar odwrócili się i zobaczyli wielkiego lwa o żółtej sierści i czarnej grzywie. Poruszał się dostojnym krokiem.
- Kim jesteś? -zapytała młoda lwica
- Kimś, kogo twój lew zna -odpowiedział
- Nigdy cię nie widziałem -młody lew zaprzeczył
- Być może nie widziałeś, ale napewno słyszałeś jak twój ojciec Flint...
- Znałeś mojego ojca? -przerwał mu Kavar
- Znałem każdego z twojego stada -odpowiedział -zapewne ojciec mówił ci o pewnym starym, pomylonym lwie.
- Masz na myśli Kyla?
- Tak, to ja.
- Kavar, kto to jest? -zapytała Maroko
Młody lew opowiedział jej, jak kiedyś gdy był jeszcze bardzo mały, Kyle przyszedł do rodzinnej jaskini i zapowiedział upadek Flinta i jego rodziny. Przepowiednia zawierała tylko jedną nieścisłość- zginąć mieli wszyscy, co do jednego. Tymczasem pierworodny, Kavar przeżył.
- Tyle pamiętam z opowieści ojca -zakończył
- Czyli jesteś szamanem? -zapytała Maroko Kyla
- Nie do końca. Moje zdolności prekognicji są ograniczone. Czerpię swą wiedzę z Jeziora Dusz.
- Jezioro Dusz? -zapytała młoda lwica -co robisz w takim miejscu?
- Rozmawiam z duchami przodków. -odpowiedział
- Mógłbyś nas tam zaprowadzić? -spytał Kavar
C.D.N.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
simba
pomocnik
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: z lwiej ziemi
|
Wysłany: Sob 22:36, 08 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
fajne, czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
simba
pomocnik
Dołączył: 18 Cze 2006
Posty: 820
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2 Skąd: z lwiej ziemi
|
Wysłany: Nie 20:57, 09 Lip 2006 Temat postu: |
|
|
no , chyba ja muszę dopisac
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tasha
Lubiący dyskutować
Dołączył: 15 Sie 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Śro 13:10, 16 Sie 2006 Temat postu: Opowiadania |
|
|
Supcio! Może ja też znajdę w końcu swojego lwa... Czuje się taka bardzo bardzo samotna...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Hawaa
Fanka skoków narciarskich
Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 342
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/2
|
Wysłany: Nie 0:01, 10 Wrz 2006 Temat postu: |
|
|
Super opowiadanie ^__^ , ciekawe i wciągające ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Tasha
Lubiący dyskutować
Dołączył: 15 Sie 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/2
|
Wysłany: Czw 16:34, 21 Wrz 2006 Temat postu: Opowiadania |
|
|
Łaaa!! Wciągnęło mnie!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|