My lwy
Forum istaniało do roku 2008. Zostało zniszczone przez spamerów i próbowało powstać,lecz nie udało sie.Dziekuje wszystkim, ktorzy tu pisali...
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum My lwy Strona Główna
->
Opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Lwy
----------------
KOMUNIKAT xD
Stado
My lwy
Powitania
Król lew
Nasze wersje Króla lwa
Wszystko inne
----------------
Konkursy
Rozmówki
Dowcipy i humor
Rysunki i fanarty
Opowiadania
Gry
Nasze...
O stronie
----------------
www.lions.yoyo.pl
O forum
----------------
REGULAMIN
Forum
-
Shoutbox
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Vikka Aleu
Wysłany: Sob 7:51, 23 Wrz 2006
Temat postu:
Wspaniałe, że tez ja nie umiem tak pisac...
Tasha
Wysłany: Czw 16:36, 21 Wrz 2006
Temat postu: Opowiadania
Tak, moje gratulacje!
Hawaa
Wysłany: Nie 0:06, 10 Wrz 2006
Temat postu:
nieźle , ale zjechaliscie semię :P
Tasha
Wysłany: Śro 13:19, 16 Sie 2006
Temat postu: Opowiadania
Pięknie! A mogę zapytać o coś nie związanego z tematem? Chciałabym wiedzieć, jesli to nie jest tajemnicą, skąd macie taki bombowy królolwowski szablonik? i w ogóle jesli sami robicie takie rzeczy, to składam wam hołd! Jesteście najlepsi!!!
simba
Wysłany: Sob 22:38, 08 Lip 2006
Temat postu:
mnie terz rozwalilo no i czekam na ciąg dalszy
Maroko
Wysłany: Sob 0:03, 15 Kwi 2006
Temat postu:
Rozwaliło mnie!!Dopiszę C.D
Kavar
Wysłany: Pią 21:57, 14 Kwi 2006
Temat postu:
Noc nadeszła nad Lwią Skałę. Wszyscy znużeni całodziennymi zajęciami kładli się spać. Tylko jeden z nich nie mógł spać spokojnie. Przeszłość odcisnęła głębokie piętno na psychice Kavara i męczyła go koszmarami nocnymi.
- Nie ma sensu iść spać tak wcześnie -powiedział do Maroko -może popatrzymy na gwiazdy?
- To pomału nasza tradycja -odpowiedziała -ale nie rozumiem, co widzisz w codziennym patrzeniu się na nie?
- Zawsze dopatruję się w nich czegoś nowego -wyjaśnił –poza tym jestem potem spokojniejszy i mam nadzieję, że ten sen nie będzie się więcej powtarzał.
- Ciągle męczy cię ten koszmar?
- Tak, co noc.
Młode lwy weszły na szczyt Lwiej Skały. Usiadły obok siebie i wpatrywały się w ugwieżdżone niebo. Jak zwykle szukały zwierzęcych kształtów z gwiazd.
- Tak bym chciał, aby moi rodzice byli teraz ze mną -westchnął Kavar -Twoja rodzina przeżyła atak lwów ze Złej Ziemi
- Wiem, że ci ciężko, ale gdyby nie ten zwrot w twoim życiu, byłbyś zwyłym przywódcą stada. Nie jest to zbyt ciekawe zajęcie. Nie poznałbyś tylu innych lwów. I może nigdy nie spotkalibyśmy się -dodała
- Szczęście w nieszczęściu. -uśmiechnął się i liznął Maroko w policzek - Ale najbardziej szkoda mi Ozara. Taki młody lewek. Tyle jeszcze było przed nim.
- Może ciągle żyle -powiedziała nagle
- To raczej niemożliwe -odpowiedział -tamtego dnia ptaki powiedziały mi coś innego
- Opowiadałeś mi, że uciekając przed hienami wpadliście do głębokiego koryta wyschniętej rzeki. Straciłeś przytomność, a gdy się obudziłeś twojego brata nigdzie nie było.
- Do czego zmierzasz? -zapytał Kavar
- Nie widziałeś jego zwłok. Może to oznaczać, że nadal żyje -zakończyła -jest już naprawdę późno, chodźmy spać.
Od tamtej rozmowy minęło kilka dni. Aż pewnego dnia wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Gdy Kavar i Maroko przybyli nad wodopój, zobaczyli że Sarafina pomaga jakiemuś młodemu lwiątku pić z jeziorka. Był straszliwie wychudzony.
- Cześć, ciociu Saffy -pozdrowili lwicę -kim jest to lwiątko?
- Nie wiem, dopiero co się przybłąkało -odpowiedziała -zobaczcie jak ono wygląda. Posłałam Semię po coś do zjedzenia. Powinna zaraz wrócić.
Przez tydzień wysiłki Sarafiny były scentrowane wokół lwiątka, które ledwo stało na nogach, nie odzywało się. W końcu, któregoś wieczora małemu wróciła ochota do życia.
- I jak tam mały? -zapytał Kavar, gdy przyszedł odwiedzić lwicę w jej kąt
- Chciałby z tobą porozmawiać -odpowiedziała -twierdzi, że się znacie
- Cześć! -powiedziało lwiątko
- No to może zostawię was samych -powiedziała Sarafina i wyszła
- Cześć mały -odpowiedział Kavar
- Nie poznajesz mnie, wielki bracie? -zapytało
W odpowiedzi Kavar obwąchał lwiątko, po czym nie mógł uwierzyć własnemu węchowi.
- Ozar? -wykrzyknął -to naprawdę ty?
- Cieszę się, że w końcu cię odnalazłem -powiedział i skoczył, przewracając Kavara na grzbiet
- Maroko, chodź tu szybko, przedstawię ci kogoś -krzyknął na drugi koniec jaskini
- O, widzę że znasz to lwiątko -powiedziała
- To, co mówiłaś mi wiele dni temu okazało się prawdą -powiedział radośnie
- Zatem to twój brat Ozar? -zapytała -miło mi cię poznać
- Ozar, to jest Maroko, moja lwica -przedstawił partnerkę bratu
- Łau, twoja lwica? -zapytał wciąż stojąc na brzuchu Kavara -przecież nie wykazałeś żadnego zainteresowania lwicami z naszego stada
- Milcz! -zganił młodszego brata, ale Maroko tylko się roześmiała
- Kavar, znalazł lwicę, zakochana pa... -niedokończył bo młody lew chwycił brata za ucho
W odpowiedzi na zaczepkę, Ozar chwycił łapę brata i zaczął ją wykręcać.
- On mnie znowu biję! -poskarżył się Kavar, ale Maroko tego nie dosłyszała, bo zwijała się ze śmiechu
- Zapoznasz mnie z kimś jeszcze? -zapytał
- Może sam się z kimś zaprzyjaźnisz? Jest już późno, znajdź sobie jakiś kąt do spania, a rano znajdziesz sobie przyjaciół -polecił bratu
I tak całe stado przespało spokojnie noc. Tym razem dla Kavara była to noc bez koszmarów. Gdy wstał następnego ranka i poszedł szukać brata po jaskini, nagle zobaczył coś, co zamroziło mu krew w żyłach. Ozar spał wtulony między przednie łapy Semii. Młody lew postanowił nie budzić śpiącej lwicy, więc zaczął delikatnie szturchać brata łapą.
- Dzień dobry, wielki bracie! -zawołał radośnie
- Nie tak głośno, bo wydarzy się nieszczęście! -Kavar wyszeptał przerażonym tonem głosu.
Semia otworzyła oczy.
- Nie tak głośno proszę... -zaczęła zaspanym głosem, ale momentalnie się dobudziła -Do Chroma, jakim prawem śpisz przy mnie, młody? -zapytała siadając przed Ozarem i patrząc na niego zabijającym spojrzeniem
- No... Kavar...
Semia wlepiła wzrok w Kavara...
-...powiedział mi, że...
...oczy nabiegły jej krwią...
-...powinienem się z kimś zaprzyjaźnić...
...zapłonął w nich żar maniakalnego rzeźnika...
-...więc pomyślałem sobie, że mogłaby pani...
...futro się jej zjeżyło...
-...zostać moją ciocią? -wytłumaczył
...i ryknęła, aż zatrzęsła się cała jaskinia. Kavar odwrócił się w stronę wyjścia jaskini i zaczął biec najszybciej jak potrafił. Lwica rzuciła się za nim w pogoń.
- Dlaczego ta pani się tak wściekła? -Ozar zapytał Maroko
- Po prostu potrąciłeś czułą strunę Semii -odpowiedziała z uśmiechem -Powinni wrócić koło południa
C.D.N
Kavar
Wysłany: Wto 17:17, 11 Kwi 2006
Temat postu:
Los zbawienia,
cnót zasługi,
przeciw mnie są teraz,
w mej słabości
albo woli,
wspierały mnie nieraz.
A więc teraz,
nie mieszając,
uderzajcie w struny
i użalcie się nade mną,
ofiarą fortuny.
Gdu tylko Maroko zasnęła, Kavar po cichu wstał i wyszedł w jaskini w Lwiej Skale. Gdy tylko oddalił się od niej zaczął biec. Biegł bardzo długo, kierując się na swoje rodzinne ziemie. W końcu, koło południa, wyczerpany położył się w wysokiej trawie i zasnął.
W tym samym czasie Maroko obudziła się. Wciąż miała w pamięci rozmowę z poprzedniej nocy. Miała nadzieję, że Kavar zostawi przeszłość za sobą. Jednak jej lew postąpił inaczej- zdecydował się na nierówną walkę z hienami. Młoda lwica poprosiła swoje przyjaciółki Fonikę i Aichi o pomoc w poszukiwaniach.
- Szukamy go już od wielu godzin -powiedziała Aichi -może powinniśmy sobie odpuścić?
- Maroko, powiedz mi jedno: czy on jest tego warty? -dodała Fonika
- Dla mnie najbardziej na świecie -odcięła się lwica
- Już jest południe, a my nadal nie mamy żadnego śladu -zauważyła Aichi
- Szukamy, aż znajdziemy -powiedziała Maroko i ruszyła dalej
- Jest, czuję go! -zawołała Fonika
- Gdzie?
- Tam, w tamtych wysokich trawach -wskazała
Przyjaciółki pobiegły razem we wskazanym kierunku. Znalazły go- spokojnie śpiącego. Maroko rozpromieniła się, ale po chwili radość ustąpiła miejsca lodowatej obojętności.
- Zostawcie mnie z nim samą -zwróciła się do Foniki i Aichi -muszę załatwić z nim jedną sprawę. Wracajcie do domu.
Gdy odeszły, lwica podeszła do Kavara i zaczęła go budzić.
- Kavar, mój lewku, obudź się -szepnęła mu do ucha
- Co się dzieje? -zapytał półprzytomnym głosem -Maroko?! Mogę ci wszystko wyjaśnić...
W odpowiedzi został uderzony.
- Jak mogłeś mi to zrobić? -zapytała lwica ze łzami w oczach -umierałam ze strachu.
- Przepraszam cię... ale to mój obowiązek względem rodziny -wyjąkał
- Więc idę z tobą! -powiedziała stanowczo
- Zdajesz sobie sprawę, że to niebezpieczne? Że możemy nie wrócić z tamtąd żywi?
- Obiecałam ci, że zawsze będę przy tobie. Nie zamierzam zmieniać mojej decyzji.
- Ale... -zaczął
- Ciii... -Maroko przyłożyła łapę po pyszczka Kavara -wystarczy już.
Kavar przytulił jej głowę do swojej piersi, tak że Maroko czuła uspokajający rytm bicia jego serca. Czuła się taka spokojna. Chciała, by ta chwila trwała wiecznie.
- Powinniśmy już ruszać, jeżeli chcemy dotrzeć na miejsce przed zmierzchem -powiedział w końcu
- Po ciemku będzie trudniej nas dostrzec, to przecież jasne! -uśmiechnęła się
- Nie ma już odwrotu -zauważył lew
- A więc do dzieła!
I udali się w dalszą drogę. W tym samym czasie, tajemniczy kształt udał się za lwami. Wieczorem dotarli na miejsce. Odór śmierci był obecny w powietrzu. Ale w pobliżu nie było widać żadnej hieny.
- Gdzie one się podziały? -zapytał Kavar -wygląda na to, że się stąd wyniosły jakiś czas temu
- Albo siedzą w twojej dawnej jaskini -zauważyła Maroko
- Więc chodźmy tam
Mniej więcej po pół godzinie dotarli na miejsce. Ostatnie kilkaset metrów lwy przebyły skradając się. Zaczęły iść przy ziemi kontrolując każdy kolejny krok. Po wejściu do środka okazało się, że nikogo w niej nie ma
- Głupcy, wpadliście w moje sidła -rozległ się za nimi donośny głos
Lwy odwróciły się. U wejścia stała ciemna sylwetka lwicy i małej lwiczki. Gdy weszły głębiej Kavar rozpoznał je.
- Zaraz, chyba was znam -zwrócił się do dorosłej lwicy -Ty jesteś Bambi, a ta mała to pewnie Semiczka?
- Zgadza się, a ty i ona jesteście pomiotami Lwiej Skały
- Odwołaj to! -krzyknęła Maroko -Za to ty jesteś wygnańcem. Widzieliśmy jak Semia wyrzuciła cię ze stada. I Semiczkę również.
- Dokładnie -uśmiechnęła się szczerząc kły -dlatego poprzysiągłam sobie zabić każdego wychowanka Lwiej Skały. A Semię na końcu.
- Ale dlaczego zamieszałaś w to Semiczkę? -zapytał Kavar
- Bo już w momencie w którym się pojawiła na Lwiej Skale została odtrącona. Dlatego zaopiekowałam się nią, a jednocześnie poprosiłam, aby dla mnie szpiegowała. Poznała twoją przeszłosć, a także twoje relacje z nią -wskazała na Maroko -może tego nie zauważyłeś, ale podsłuchała waszą rozmowę ubiegłej nocy, ukryta w załomie skalnym.
- A co się stało z hienami?? -zapytał -miały tu być całe stada
- Odeszły z nieznanych mi powodów -powiedziała lwica wyciągając pazury -teraz zginiecie. Najpierw twoja Maroko, a potem ty.
- Nigdy! -Kavar zjeżył sierść, wyciągnął pazury i sprężył się do skoku
Skoczył na Bambi, ale lwica z łatwością uderzyła go łapą, zanim zdołał ją dosięgnąć. Młody lew błyskawicznie się podniósł i ponowił natarcie. Tym razem lwica zwinnie odskoczyła. Gdy Kavar wylądował, Bambi wskoczyła za jego plecy i potężnym uderzeniem zwaliła go z nóg, po czym przewróciła na grzbiet i uderzała raz jedną, raz drugą łapą.
Maroko, która do tej pory stała sparaliżowana strachem, przyglądając się tej walce, na widok licznych obrażeń jakie otrzymał jej lew, rzuciła się na dorosłą lwicę. Całym ciężarem swojego ciała zrzuciła lwicę z Kavara, po czym doskoczyła do niej i z całej siły zwarła szczęki na jej karku. Bambi silnym uderzeniem niemal pozbawiła Maroko przytomności. Młoda lwica podniosła się, wyciągnęła pazury i uderzyła Bambi z całej siły. Na pysku lwicy powstały trzy głębokie cięcia.
- Szykuj się na śmierć -powiedziała zlizując krew z pyska
- Nie dopóki nie powiem tu ostatniego słowa! -rozległ się głos u wejścia jaskini
Lwica odwróciła się w tamtym kierunku i zobaczyła Sarafinę
- Sarafina! -krzyknęła
- Bambi! -odpowiedziała lwica, po czym skoczyła na przeciwniczkę.
Dwie lwice zwarły się w mocarnym uścisku. Raz po raz uderzały się, gryzły, drapały i rzucały na ściany jaskini. Sarafina, wypoczęta, zaczęła zyskiwać przewagę. Przycisnęła Bambi do ziemi, po czym zaczęła ją dusić łapą. Lwica stawiała coraz słabszy opór. Oddychała coraz wolniej, a rany coraz bardziej dawały o sobie znać.
- Nie! -rozległ się głos lwiątka. Sarafina odwróciła głowę i zobaczyła Semiczkę stojącą przy Bambi -nie zabijaj jej, bo to dla mnie jedyna bliska osoba.
- Ale chciała zabić nas -powiedziała Maroko liżąc rany
- Ona ma rację, nikt nie zasługuje na śmierć -odpowiedziała Sarafina -bądzmy od niej lepsi, okażmy jej litość.
- Dziękuję wam! -krzyknęła uradowana Semiczka i zaczęła wylizywać rany przybranej matki.
- Nie mamy tu nic więcej do roboty -powiedziała Sarafina -pomóż Kavarowi wstać i zabierajmy się stąd.
Maroko podeszła do lwa i napierając na niego, pomogła mu wstać. Miał liczne zadrapania i kulał na tylną łapę, ale był szczęśliwy.
- Maroko... jesteś bardzo dzielna. Nie wiem, czy przeżyłbym gdyby nie twoja pomoc.
- Drobnostka, przecież zrobiłeś to samo dla mnie.
Trzy lwy udały się w drogę powrotną na Lwią Skałę.
KONIEC
Kavar
Wysłany: Nie 14:49, 09 Kwi 2006
Temat postu:
I druga część:
- Lojalnie cię uprzedzam, jeżeli jeszcze raz nazwiesz mnie ciocią, to cię wypatroszę!
- To tylko propozycja, cio...
Nocną ciszę rozdarł przeraźliwy wrzask. Z jaskini w Lwiej Skale wypadli kolejno: nastoletni lew, a zaraz za nim dorosła lwica z żądzą mordu w oczach. Oba lwy biegły bardzo szybko, a emocje pozwalały im osiągnąć jeszcze większą prędkość. Nagle lew zobaczył drzewo i wskoczył na nie. Lwica zaryczała najgłośniej jak potrafiła, po czym zaczęła krążyć wokół pnia.
- Kavar, natychmiast złaź z tego drzewa! -krzyknęła -ciocia Semia zamierza rozszarpać cię na strzępy!
- Nie zejdę! -odpowiedział
- Złaź!
- Nie!
- Więc idę po ciebie -oznajmiła ze złośliwym uśmieszkiem, po czym zaczęła wspinać się na drzewo.
- Ciociu... to znaczy chciałem powiedzieć Semiu, chyba nie zrobisz mi krzywdy? -zapytał cofając się na koniec gałęzi
- Ależ nie, tylko pomęczę cię trochę odrywając a to uszko, a to nóżkę... -nie dokończyła, bo w tym momencie gałąź załamała się pod wspólnym ciężarem dwóch lwów.
Teraz Semia miała Kavara jak na dłoni. Lwica skoczyła i przygniotła swoim ciężarem młodego lwa. Kavar poczuł jak Semia jedną łapą przytrzymuje jego gardło, a drugą wyciąga pazury i szykuje się do uderzenia.
- Semia, wystarczy, zostaw go! -rozległ się w ciemności znajomy głos
- Nie mieszaj się do tego. To nie twoja sprawa Sarafino -warknęła lwica
- Jeżeli tkniesz mojego siostrzeńca, to będziesz miała ze mną do czynienia!
- Niech ci będzie. Ale jeszcze z nim nie skończyłam! -odeszła
- Mówiłam ci abyś uważał na to, co mówisz do Semii
- Przepraszam, myślałem że zgodzi się zostać moją ciocią (lol -przyp. autora) -wyjąkał Kavar
- Wracajmy do jaskini. Miałeś ciężki wieczór.
Kavar wrócił do jaskini, położył się koło Maroko i zasnął. Nagle obudził się. Wszystko wokół stało w płomieniach, a niebo było krwistoczerwone. Lew zobaczył grupę hien biegnących w jego kierunku. Kavar przybrał postawę bojową, ale gdy padlinożercy mieli uderzyć, przeniknęli przez niego. Nagle usłyszał za sobą ryk bólu. Kavar odwrócił się i zobaczył swojego ojca Flinta ginącego od kłów i pazurów. Z innej strony hieny zabijały jego matkę. Zobaczył także śmierć Ozara. Nagle wszystkie hieny zaczeły iść w stronę Kavara, otaczając go.
- Teraz twoja kolej! -rozległo się kilkadziesiąt głosów
Kavar gwałtownie podniósł się z ziemi. Wszystkie hieny zniknęły, a on sam znajdował się w tej samej jaskini, w której zasnął. Wyszedł po cichu na zewnątrz i przysiadł na szczycie Lwiej Skały. Wpatrywał się w gwiazdy i rozmyślał. Nagle usłyszał za sobą szmer. Odwrócił się i zobaczył, że z ciemności wyłoniła się jego partnerka. Maroko usiadła obok Kavara i przytuliła się do niego
- Co się stało? -zapytała -wyglądasz na zmartwionego
- Nie wiem czy chciałbym o tym mówić
- Mnie możesz powiedzieć, pomogę ci -odpowiedziała z błyskiem w oku
Kavar uśmiechnął się do niej. Już kiedyś widział u niej ten błysk. To bylo wtedy, gdy zapytała go o to, czy zostanie jej lwem. Postanowił opowiedzieć jej cały sen.
- Przeszłość odcisnęła na tobie głębokie piętno -powiedziała -ale jeśli chcesz żyć normalnie, musisz zostawić to za sobą.
- To nie takie proste. -odpowiedział -czuję... że muszę tam wrócić.
- Oszalałeś? Hieny cię zabiją! -powiedziała drżącym głosem -nie chcę cię stracić, nie wiem co zrobię bez ciebie.
- Zrozum, moje miejsce jest na ziemii mojego ojca. Teraz rządzą tam hieny. Tak dalej być nie może.
- Więc pójdę z tobą -zaproponowała
- Nie, to zbyt niebiezpieczne! -powiedział Kavar -ja też nie chcę cię stracić, bo jesteś jedyną bliską mi osobą na tym świecie -wyjaśnił, po czym przytulił lwicę
- Jest już bardzo późno, wracajmy do reszty.
- Zgoda
Młode lwy wracając do swojego legowiska, nie zauważyły tajemniczej sylwetki znikającej w mroku. Gdy Maroko obudziła się następnego ranka, spostrzegła że Kavara nie ma w jaskini. Zaniepokojona poszła nad wodopój, ale tam też go nie było. Ze złym przeczuciem pobiegła z powrotem do jaskini. Pierwszymi lwicami jakie napotkała była Aichi dyskutująca o czymś z Foniką.
- Nie widziałyście Kavara? -Maroko zapytała
- Nie było go z tobą? -zapytały
- Och nie... Kavar jest w niebezpieczeństwie, musicie mi pomóc go odnaleźć, bo jak coś mu się stanie, to sobie tego nie wybaczę!
- W jakim niebezpieczeństwie? O czym ty mówisz? -zapytała Fonika
- Udał się w drogę powrotną na swoją ziemię -odpowiedziała Maroko słabym głosem
- Na wschód? -zapytała Aichi -przecież mówił, że są tam stada hien
- Musimy do przyprowadzić z powrotem, zanim Sarafina się zorientuje, że go niema -powiedziała Maroko
- Mógł wyruszyć wiele godzin temu -zauważyła Aichi
- Więc im szybciej wyruszymy, tym szybciej go dogonimy
Trzy lwice wybiegły z jaskini i zaczęły przemierzać sawannę w poszukiwaniu Kavara, nieświadome iż jego śladem podążył przed nimi ktoś jeszcze...
C.D.N.
Kavar
Wysłany: Nie 14:49, 09 Kwi 2006
Temat postu: Opowieść
Oto przedruk mojego opowiadania z Forum Lwia Ziemia
- Daishi? -zapytał lwicę jej partner Flint
- Nie, może lepiej Uller? -zaproponowała Szetobi
- Nie, to nie pasuje. Może Kavar?
- Podoba mi się -odparła -od dziś masz na imię Kavar
Nowonarodzone lwiątko otworzyło oczy. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyło była wielka lwica o żółtym umaszczeniu i niebieskich oczach. Drugą był lew z wielką rudą grzywą i czerwonymi oczami. Mały rozglądał się z zaciekawieniem po jaskini w której się znajdował. Jeszcze nie wiedział co go czeka w przyszłości...
<minęło parę tygodni>
- Chodź synu -powiedział Flint -dzisiaj się dowiesz wielu rzeczy o obowiązkach, które czekają cię jako przyszłego przywódcę stada.
Lwiątko pobiegło za swoim ojcem. Szli długo po terenach należących do swojego stada i rozmawiali.
- Popatrz, mój synu, to wszystko będzie kiedyś... zniszczone -dokończył z ponurą miną
- Ale czemu? -lwiątko było wyraźnie zaskoczone.
- Hieny. Na tych ziemiach jest ich wystarczająco dużo, aby stanowiły dla nas zagrożenie. Jako przywódca jesteś odpowiedzialny za dobro reszty swojego stada, które z kolei polega na twojej sile, odwadze i mądrości. Lider jest zawsze pierwszy w każdym rozpaczliwym ataku i ostatni w każdym rozpaczliwym odwrocie. Kiedyś mnie zabraknie, a wtedy ty zostaniesz nowym przywódcą.
- Nie bój się tato, obronię cię przed hienami -powiedział Kavar
- Chodź tu urwisie!- zaśmiał się Flint i zaczął bawić się z synem.
W ciągu następnych miesięcy Kavar uczył się podstaw polowania, zasad panujących w stadzie i jego matka Szetobi urodziła kolejne lwiątko, które zostało nazwane Ozar. Odtąd Kavar, będący już nastolatkiem i jego młodszy brat stanowili nierozłączny duet. Oczywiście byli też zwykłym rodzeństwem kłócącym się i walczącym z byle powodu.
<łup> -Ała, za co? -krzyknął Ozar masując sobie czoło
- Za jajco, nadepnąłeś mnie na ogon -odparł beztrosko Kavar –uważaj następnym razem
-Walczymy! –zawołał lewek i rzucił się starszemu bratu na grzbiet
- Ratunku! Młodszy brat mnie bije!!
I tak całe dnie spędzali na zabawie. Aż pewnej nocy...
Stado spało w swojej jaskini, a Flint czuwał nad bezpieczeństwem. Nagle...
- Pobudka, wstawać!! Hieny tu idą, całe gromady! -krzyczał
- Hieny? -potoczyło się po jaskini- Szybko wstawać, trzeba walczyć!
- Kavar, zostań tu i pilnuj Ozara -rozkazał lew
- Tato, przecież mogę walczyć z hienami!
- W żadnym wypadku! Masz słuchać ojca! -dodał głosem nietolerującym sprzeciwu
Z pola dało się już usłyszeć skowyty rannych hien przeplatanych z rekami bólu lwów. Walka zdawała się dłużyć w nieskończoność. Nagle lwiątka zobaczyły jak przed jaskinią upadła Szetobi z hieną gryzącą ją w kark
- Mamo! -krzyknęło lwiątko i rzuciło się w stronę hieny
- Ozar! Nie ruszaj się z miejsca! -zawołał Kavar, ale nim zorientował się co robi, biegł już za bratem
- Hej ty! Odwal się od mojej mamy! -mały lewek stanął naprzeciw hieny
- Spadaj szczeniaku, zanim ci... -nie dokończyła, bo w tym momencie Kavar wyskoczył zza brata z wyciągniętymi pazurami i wyszczerzonymi kłami, i potężnym uderzeniem przewrócił hienę. Wściekły padlinożerca podniósł się i ruszył w taniec śmierci z lwem.
- Dzieci... uciekajcie... już wszystko stracone- wydyszała Szetobi słabym głosem -nie ma już dla nas nadziei
- Nie opuszczę cię! -załkał Ozar
W tym momencie powietrze przeszył przeraźliwy hieni skowyt. Ozar odwrócił się i zobaczył jak jego brat przegryza padlinożercy gardło. Zwierzę padło na ziemię i drgało przez kilka sekund, po czym znieruchomiało -już na zawsze
- Wielki bracie, musimy stąd uciekać! -mały pociągnął Kavara za sobą
- Zaraz, a... -zaczął, ale zobaczył grupę hien rzucające się za nimi w pogoń.
Dwa lwiątka długo uciekały przed prześladowcami. Nie zauważyły nawet, jak wpadły w głębokie koryto wyschniętej rzeki. Kavar upadł na jeden kamień, potem drugi i trzeci. Po czym przestał liczyć, bo odleciał do krainy gdzie nie ma hien. I gdzie nie biją...
Gdy już się obudził, słońce było już niemal w zenicie. Kavar rozejrzał się wokoło nieprzytomnym wzrokiem i zorientował się, że jego brata nigdzie nie ma.
- Ozar? OZAR!!! -nawoływał małego
- Widzieliśmy całe zajście -odezwały się ptaki siedzące nieopodal -udało ci się przeżyć
- Ale rodzice... Ozar -zacisnął łapy w bezsilnej złości
- Twoja rodzina żyje... z pewnego punktu widzenia
- Z pewnego punktu widzenia? -zdziwił się
- Tak, nauczysz się że wiele prawd o tym świecie zależy od naszego punktu widzenia. Ale życie musi toczyć się dalej, a ty możesz zginąć w tym miejscu. Idź w kierunku zachodzącego słońca, a dotrzesz do swoich
- Do mojego stada?
- Nie, innego skupiska lwów -powiedziałby ptaki i odleciały
Kavar poszedł we wskazanym kierunku, w końcu nie miał nic do stracenia. Szedł i szedł, aż następnego dnia popołudniu zobaczył w oddali wielką skałę i wiele lwów w jej pobliżu. Młody lew zbliżając się zauważył, że wszyscy przerwali swoje zajęcia i patrzą się na niego. Kavar niepewnie zaczął stawiać następne kroki. Wtem wyszła mu naprzeciw dorosła lwica.
- Witaj nieznajomy! Widzę, że nie jesteś stąd. Czy twoi rodzice nie będą się o ciebie martwić? -zapytała
- Nie mam rodziny... już nie. Jestem sierotą.
- Och... my możemy zostać twoją nową rodziną. Mam na imię Sarafina i jestem ciocią każdego, kto o to poprosi.
- Bardzo chętnie... ciociu -odpowiedział młody lew
- Oto mój świeżo upieczony siostrzeniec! -Sarafina zaprezentowała Kavara stadu
- Nowy siostrzeniec? Czy ja o czymś nie wiem? -zapytała inna lwica
- To jest Semia -powiedziała Sarafina do Kavara -nie podpadnij jej, bo ma tutaj duży autorytet. A teraz chodź przedstawię cię komuś w twoim wieku.
- Oto Maroko -pokazała na młodą lwicę z ciemną sierścią -i jej przyjaciółka Vikka. Mam nadzieję że się polubicie -i odeszła do reszty stada
- Eem... cześć, jestem Kavar -zaczął niepewnie
- Cześć! -odpowiedziały -pobawisz się z nami?
- Czemu nie...
- Łap mnie! -Maroko pociągnęła Vikkę za ogon i zaczęły się gonić po jaskini
- Ok... -Kavar skoczył -Mam cię! -zawołał przewracając Vikkę na plecy, ale został szybko przez nią przewrócony i teraz lwica górowała
- Twarda jesteś -odparł młody lew
- A ty zawsze dajesz się tak rozłożyć? -zapytała
- Nie, słabo się czuję... bardzo chce mi się pić
- Maroko, może pokażesz Kavarowi wodopój? -zapytała przyjaciółkę
- Nie ma sprawy. A ty nie idziesz?
- Nie, położę się wcześniej -odparła Vikka
I tak młodociane lwy udały się na przechadzkę nad wodopój
- Jesteś z daleka? -zapytała Maroko
- Tak, ze wschodu -odpowiedział Kavar
- Jakie wiatry cię tu przywiały?
- Niepomyślne. Moja rodzina została zaatakowana przez hieny. Tylko ja przeżyłem.
- Bardzo mroczna przeszłość, ale nie martw się, nadejdą lepsze dni -uśmiechnęła się
*Czemu ona uśmiecha się do mnie w ten sposób* -pomyślał *I dlaczego mnie pociesza?*
Wreszcie dotarli nad jeziorko i Kavar mógł zaspokoić pragnienie.
- Czysta, orzeźwiająca, wspaniała! -ucieszył się
Maroko także się napiła, ale wyraźnie zmarkotniała.
- Co się stało? -zapytał
- Chodzi o mnie... -powiedziała -wszyscy inni mają swoją drugą połówkę, a ja jestem sama... Chodź pokażę ci fajne miejsce
- Ale jakie? -zapytał *I co miała na przedtem na myśli?*
- Zobaczysz -powiedziała i pobiegła
Nie minęło wiele czasu, jak oboje dotarli nad niewielką skałę.
- Popatrz jak fajnie widać tutaj zachód słońca -Maroko wskazała na zachodzące słońce
- Rzeczywiście piękne -odparł Kavar
- Kavar, chciałam cię zapytać o to wcześniej, ale nie mogłam się zdobyć na odwagę... -zaczęła niepewnym głosem - Czy zostałbyś... moim lwem?
Te słowa przeszyły na wylot umysł Kavara
- A czy ty zostałabyś moją lwicą? -zapytał
W odpowiedzi Maroko uśmiechnęła się, podeszła bardzo blisko Kavara i liznęła go w policzek. Młody lew zaskoczony przytulił lwicę, po czym oboje zaczęli się gonić po sawannie.
- O rany, już tak późno?! -zdziwił się Kavar, spoglądając na gwiazdy
- Lepiej wracajmy, bo Semia nas zamorduje -dodała Maroko
Po czym udali się w drogę powrotną...
KONIEC
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin